Małe podsumowanie 5 gier. Nie będę ukrywał, im dalej tym ciekawiej! Zapraszam do lektury i komentowania!
1. IJN. Trafił mi się świeży gracz z Francji na mapie z budynkiem. Kolega miał plan, że zdobędzie cele i później się odymi. Do tego czasu postanowił przebyć planszę na piechotę. Skończyło się to tym, że w 2 turze kiedy traktorki otworzyły mierzony ogień – nie po raz ostatni zresztą w ten weekend. Charles stracił oddział dowodzenia z Fumiko, trzy oddziały ninja, Shadow of Death i Tengu. Straty własne? Specjalista (1 model) i dwie rany na Natalii. Kolega natychmiast się poddał. Pojedynek trwał 30 minut. Rozgrywka która zapadnie w pamięć tylko jako rzeźnia niewiniątek.
2. Desert Scorpions. Piotrkowe fazery przeraziły mnie, zwłaszcza w kontekście rozkuwania lodu. Zagrałem więc dwutorowo: troszkę rozkuwałem lód, a troszkę poszedłem na wymianie ciosów po mordzie, co było o tyle opłacalne, że obie armie są papierowe, ale ja miałem więcej aktywacji. Za cenę dwóch oddziałów killersów i Red Yany w drugiej turze zniszczyłem wszystkie ciężarówki, zaś traktorki… skutecznie przerzedziły piechotę. W trzeciej turze stało się jasne, że przewaga w liczbie żyjących jednostek jest tak wielka, że ja przegrać tego nie mogę. I tak się stało. Ale akcja "znicz" przejdzie do mojej historii Dusta.
3. IJN i doświadczony w dowodzeniu tym Patryk oraz plansza na wyżynkę. Patryk popełnił błąd na który liczyłem a zrobił to na dzień dobry wyrzucają – poza jednym – wszystkie dymy. Więc ja rzuciłem z traktorków swoje i poczekałem do trzeciej tury, aż dymy z Japońców spadną. Wiecie co było dalej, prawda? Jeden traktor na raz zdjął Akiko z oddziałem, drugi zostawił Hitomi na jednym życiu, ale bez obstawy. Cóż, przecież ja nikomu nie kazałem szwendać się po otwartych terenach… Dla Patryka stało się jasne, że musi atakować, ale pochowane oddziały specjalistów skutecznie wybijały Patrykowi chęć szarży mechami. A piechotę…? Cóż wybiłem do końca i w czwartej turze przyjąłem honorową kapitulację.
4. Miksu Smershu i gwardii bałem się jak ognia, zwłaszcza że znowu to byłą wybijanka. Ale fart – bo tak to trzeba nazwać – było po mojej stronie. Rozbiły się kolejno Nadya i Koshka w Grand'ma, a tylko Natalya zdjęła trzech specjalistów, z czego Emma w kolejne turze uleczyła dwóch. Korzystają z okazji wybiłem Nadyę i Natalyę oraz wyblokowałem Koshkę bez możliwości ruchu. Blokada nie trwała długo, bo w drugiej turze Grand'ma została zniszczona a wraz z nią pilotka, która nie miała się dokąd ewakuować. I podobnie jak grę wcześniej, to rywal musiał atakować. Tomek robił to nieźle, ba! Całkiem dobrze, ale kości mu nie do końca sprzyjały i Kowalski dostał więcej ran w walce wręcz niż zadał. W tym momencie poszedłem na wymianę ciosów, bo przewaga w kill pointach była bardzo duża i powoli rosła. Mimo to Tomek dzielnie walczył, ale w czwartej turze traktorki (!) odłowiły gwardzistów, w piątej oba Type 45/47 poszły do piachu i to tyle.
5. Koszmarna gra numer pięć przeciwko mieszance Axis i Arturowi na planszy lodowej. Lody rozkułem tak umiejętnie, że jeden wpadł w ręce Artura, a pod drugi Artur podszedł bardzo blisko. Zdezorientowany rzuciłem się na niego i dostałem kilka szybkich sierpowych… W trzeciej turze byłem już mocno zamroczony, kiedy Artur postanowił wypadem Christopha zniszczyć Red Yanę, ale… dostał mierzoną reakcję i Krzysiu stał się wspomnieniem. Sytuacja otrzeźwiła mnie trochę i tchnęła cień nadziei. W głowie rozległy się słowa mentora, Piotra, który przed grą powiedział: "graj spokojnie, a wygrasz". Nie wiem tylko czemu Piotrek mówił głosem Obi-wana, ale nieważne.
Lewe skrzydło powoli, ale systematycznie ulegało Arturowi, ale nie zezwalało mu na skuwanie lodu. Na prawym z kolei całkowicie rozbiłem słabe siły niemieckie. W tym obszarze stacjonował pojazd dowodzenia z oficerami, traktorki, obserwatorzy, Natasha oraz bohater meczu, Gregor. Małpa strzelała w lód, raz nawet rozbiła pięścią, po reaktywacji znowu strzelała. Transportem bryłek zajęli się obserwatorzy, pojazd dowodzenia oraz… traktorek! Artur zorientował się co prawda co się dzieje i wybił mi lewe skrzydło do nogi, ale straty jakie poniósł (dwóch moich obserwatorów zniszczyło jego moździerz!) uniemożliwiły skuwanie i potem transport lodu. Próbował iść na wyżynkę, co dało mu kilka punktów, ale mecz i tak skończył się rezultatem 7:3 w bryłkach.
ME 2020 w grach Balinta
Re: ME 2020 w grach Balinta
Dzięki za fajny raport. Ciekawe jest to że nie trafiłeś w sumie na żadnego z "klasycznych" weteranów - a i tak pod górkę było
Dust or Bust!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości