Zbliżała się północ. Na niewielkiej łódce chyboczącej się na spokojnym nurcie Ochlockonee stały dwie postaci. Ojciec i syn. Ojciec pochłonięty połowem nie zwracał na nic uwagi. Nawet na przepływającego obok aligatora. Syn przełknął ślinę. Aligator miał co najmniej cztery stopy długości.
- Patrz Jeremiaszu - przerwał ciszę ojciec. - Sum jest królem rzek, tak jak lew jest królem dżungli.
- Tato, u nas chyba nie ma sumów. - odważył się wtrącić Jeremiasz.
- Ogólnie mówię. W 1917 we Francji to się dopiero ryby łowiło. Nie te małe gówna co tutaj.
Jeremiasz wiedział, że nie należy przerywać ojcu kiedy wygłasza swoje zdanie. Nawet jeśli jest ono dalekie od prawdy. Ślady paska na tyłku boleśnie przypominały o karze z występowanie przeciw piątemu przykazaniu.
Nagle odgłosy nocy przerwało odległe dudnienie. Burza? Zastanawiał się chłopak. Nie. Zbyt mechaniczny odgłos. Samolot. Ale do bazy w wojskowej w Forcie Braden było daleko. Odgłos narastał i zburzył spokój nocy. Stado ptactwa zerwało się do lotu. Wyrwało to w końcu z odrętwienia starego Caleba.
- Co to do licha?!
- Samolot tato.
- Pewnie z bazy Braden, zasrańcy tylko ryby płoszą zamiast... - nie dokończył gdyż księżyc został przesłonięty przez mroczny cień wielkiego samolotu. Na ciemnym tle odznaczał się mocno biały krzyż żelazny.
- Nie, to nie nasz. Tato, jesteśmy atakowani!
- Co? Biegnij migiem do kościoła i bij w dzwon! Bij na alarm! Szkopy atakują naszą ziemię!
Nocne manewry z Pandą. Próbowaliśmy nieoficjalnie zacząć kampanię ataku na Stany Zjednoczone na Florydzie. Armie w sile 100 punktów stanęły na przeciw siebie. Zaalarmowani przez Jeremiasza rangersi z bazy w Forcie Braden błyskawicznie zmobilizowali pierwszą linię obrony. Szybka mobilizacja nie pozwoliła na większą liczbę maszyn kroczących. Za to udało się ściągnąć posiłki w postaci doskonałych bohaterów aliantów - Rosie, Emma, Rhino, Bazooka Joe i Jednooki Johnny oraz nawet garnizonowego Kucharza. Oraz co znaczące siły obronne rangersów wspierał również pastor Dawid Bonner. Dodatkowo oddziały rangersów, ciężkich rangersów i moździerz.
Siły które OKL to spadochroniarze pod wodzą Rolfa oraz dywizji Folgore pod dowództwem Galeazzo. Dwa oddziały piechoty rakietowej, dwie maszyny kroczące Luft Hans i Luft Horst, traktorek RSO z działem ppanc i oddział dowodzenia wraz z gościnnym występem Yukiko z Japońskiej Marynarki Wojennej.
Pierwsza krew należała do Galeazzo i jego oddziału. Niestety atak nie zdołał zniszczyć potężnego ukrytego za zasłoną dymną Sixshootera. Potężne działa Luft Hansa obróciły się jednak przeciw pobliskiej piechocie i niestety także nie zniszczył oddziału. Chwilę później z Hansa został dymiący wrak w cieniu którego swój ostatni bastion miał Galeazzo. Przetrwał silny ostrzał, jednak ostatecznie jego krew zrosiła amerykańską ziemię.
Rolf tradycyjnie wytrzymał duży ostrzał zanim padł. Totalną kompromitacją wykazało się polowe dowództwo ani razu nie reaktywując podległych oddziałów.
Ostatnie chwile Luftwaffe. Chwilę później oddział dowodzenia wraz z Yukiko zostali zmuszeni do odwrotu na z góry upatrzone pozycje.
Odznaczenia dostali pośmiertnie Rolf oraz Galeazzo, za nieugiętą wolę walki i wytrwanie na pozycji mimo przeważających sił wroga.
Odznaczenie również dostała Yukiko dzielnie walcząc z agentem Księdzem.
Brak zaskoczenia, porażka w zniszczeniu Sixshootera a także kilka mniejszych błędów taktycznych doprowadziły do pierwszej porażki dowódcy Luftwaffe z siłami Aliantów. Do tej pory z każdej potyczki z amerykanami wychodził obronną ręką.
Każda porażka rodzi doświadczenie. Dlatego z nadzieją patrzę w przyszłość. Zjednoczenie ziemi pod wodzą Protektora Donitza jest blisko.
Dzięki za grę Panda, jak zwykle było syto